To miała być chyba ostatnia „normalna sesja” giełdowa przed długim weekendem majowym. Ale inwestorzy najwyraźniej mają już głowy zajęte zupełnie czymś innym niż handlem na GPW. Nawet wyraźnie lepsze od oczekiwań dane z USA (szybszy wzrost PKB i niższy poziom deflatora) nie zrobiły większego wrażenia. Ale któż by się przejmował „zeszłorocznym śniegiem”? Mamy koniec kwietnia, pozytywne oczekiwania na II półrocze 2019 r. już dawno uwzględniono w cenach i co teraz może być bodźcem do większej aktywności?
Kilka ostatnich tygodni wyraźnie wskazuje na fazę szacowania sił na GPW. Z jednej strony mamy niecierpliwe czekanie na rozruch PPK. A także – w krótszym terminie – na pozytywny wpływ najróżniejszych socjalnych transferów przedwyborczych na zyski sektorów związanych z konsumpcją gospodarstw domowych. Z drugiej jednak nie da się uciec od brutalnej prawdy wyłaniającej się co i rusz z kolejnych danych makroekonomicznych. Polska gospodarka hamuje i wszystko wskazuje, że przez kilka (a może i kilkanaście!) najbliższych kwartałów będzie hamować. I jeśli nawet obecnie ten proces nie odbije się tak dramatycznie na tempie wzrostu gospodarczego i nastrojach społecznych (ze względu na wspomniane transfery socjalne), to ma wszelkie podstawy uderzyć ze zwielokrotnioną mocą w przyszłym i kolejnym roku. A swoistym pasem transmisyjnym między chłodzeniem ogólnej koniunktury a dochodami gospodarstw domowych byłyby zyski przedsiębiorstw i dalej – ich fundusze płac.
Według danych GUS w 2018 r. nasza gospodarka urosła (PKB) o 5,1%. Ta sama instytucja wskazała, że zyski (w grupie przedsiębiorstw niefinansowych osiągających zyski) spadły w ujęciu rocznym o ponad 5% r/r. Co gorsza, sumaryczna strata w tych firmach, które poniosły straty zwiększyła się aż o 33%. Daje to całkowity wynik finansowy netto przedsiębiorstw niefinansowych niższy aż o 10,8% od tego osiągniętego w 2017 r. W wartościach nominalnych jest to spadek o 14 mld zł. Przy tak szybkim wzroście gospodarczym!
Co więcej, pogorszyły się również wskaźniki płynności finansowej w stosunku do poprzedniego roku. Wskaźnik I stopnia spadł z 38,4 do 36,2, a II stopnia obniżył się z 102,2 do 98,4. To co będzie się działo, gdy nasza gospodarka pokaże dane za okres wyraźniejszego hamowania? Choćby takiego, na jaki wskazują ostatnie projekcje NBP. Odpowiedź, przynajmniej częściową, możemy znaleźć w zachowaniu kursu USD/PLN w ostatnich trzech dniach.
Paradoksalnie nawet dosyć gwałtowne (o ile nie przyjęłoby postaci szoku walutowego) dostosowanie do obecnej sytuacji kursu PLN do głównych walut zagranicznych mogłoby przynieść w nieco dłuższym horyzoncie ulgę hamującej gospodarce. Problem mogłyby jednak stanowić pochodzące ze strony słabego złotego impulsy inflacyjne. Dosyć niebezpieczne dla poziomu nastrojów społecznych. Zwłaszcza w warunkach nieustającej kampanii wyborczej.
Ale to kłopot rządzących, a przedsiębiorcy mają zgoła inne zmartwienia. I to właśnie kładzie się cieniem na notowaniach akcji na GPW. I nawet rysowana już od pewnego czasu świetlana przyszłość naszego rynku kapitałowego po wprowadzeniu PPK nie jest w stanie poruszyć wyobraźni, a tym bardziej pieniędzy, inwestorów na Książęcej.
Alfred Adamiec