Raczej Main Street niż Wall Street

Tydzień ze Świętem Dziękczynienia oraz kolejne dni – z Cyber Monday na czele- są zdominowane zazwyczaj przez wiadomości ze sfery realnej, czyli z Main Street. Tym bardziej, że na giełdzie mamy tylko do środy przed Świętem Dziękczynienia normalne notowania, a w Czarny Piątek sesja zazwyczaj jest krótsza i mało ciekawa. W bieżącym roku zapowiadało się również na nudne rozpoczęcie tygodnia, ale wiadomość o nominacji Janet Yellen na szefową Departamentu Skarbu w administracji Joe Bidena rozgrzała ponownie niektóre inwestorskie głowy na Wall Street. W zasadzie nic nie zapowiadało, aby wybór mógł paść na osobę o innych poglądach na gospodarkę i finanse niż była szefowa FED. Dlatego trudno to wskazanie nazwać niespodzianką. Tym niemniej jakiś pretekst do kolejnego podbicia cen akcji się znalazł, więc warto skorzystać. Wszak koniec roku już niedaleko i premie za zyski w portfelach akcyjnych mogą być sute. A pojawiła się ostatnio na rynku niemała grupa nowicjuszy bardzo podatna na takie „gorące strzały”. Grupa niecierpliwa, żądna szybkich zysków. A co najważniejsze grupa, która nie doświadczyła jeszcze w swoich giełdowych przygodach korekty spadkowej dłuższej niż kilka tygodni. Nie wspominając już o długiej bessie trwającej kilka kwartałów.

Bardziej doświadczonym inwestorom na rynku amerykańskim Yellen kojarzy się z ultraluźną polityką monetarną. Bardzo kontrowersyjną dla zwolenników klasycznej ekonomii. Natomiast świetnie odbieraną wśród beneficjentów bezprecedensowej hossy na rynku obligacji skarbowych i kilku porządnych fal wzrostów cen na rynku akcji. Warto dodać, że ta wyjątkowo stymulacyjna (z pewnością nazwanie jej akomodacyjną to eufemizm) polityka pieniężna sprowokowała – poprzez zachętę do moralnego hazardu – wiele amerykańskich firm ze sfery pozafinansowej do zaciągnięcia gigantycznego zadłużenia. Co z kolei jest wielkim balastem w okresach recesji i kryzysu. Teraz pewna część jej obowiązków będzie dotyczyła „sprzątania” po tamtych własnych”osiągnięciach”. Jednak Wall Street cieszy się, bo liczy na bardzo stymulacyjną politykę nowej Sekretarz Skarbu. Tym razem politykę fiskalną. Jest tylko jeden szkopuł, Republikanie zapewne od 2021 r. ponownie staną się strażnikiem równowagi (a przynajmniej rozsądku) finansów publicznych i możliwości w zakresie luzowania polityki fiskalnej prawdopodobnie będą znacznie mniejsze niż kiedyś w odniesieniu do polityki monetarnej.

Generalnie można przyjąć, że nowa administracja raczej zwróci baczniejszą uwagę na kondycję Main Street niż Wall Street. Tym bardziej, że większość elektoratu zwycięzcy wyborów prezydenckich mniej obchodzą rekordy indeksów giełdowych niż liczba nowych miejsc pracy, zasiłek dla bezrobotnych, czy płaca minimalna. Do tego dochodzi też rosnące poczucie niesprawiedliwości społecznej, gdy bogatsza część społeczeństwa mając łatwiejszy dostęp do taniego pieniądza (znów wpływ agresywnego luzowania polityki pieniężnej) osiąga wielkie zyski z inwestycji kapitałowych. Biden zapewne nie będzie w stanie wprowadzić zapowiadanego programu dodatkowego opodatkowania bogatszej części społeczeństwa. Przynajmniej nie w zaplanowanym zakresie. Prawdopodobna republikańska większość w Senacie skutecznie mu to uniemożliwi. Cieszy to optymistów giełdowych, ale z pewnością martwi polityków partii Demokratycznej. Choćby ze względów propagandowych muszą oni wykazać, że bardziej dbają oni klasę średnią i niższą niż o finansowych krezusów.

Demokraci mają już pomysł, jak rozwiązać ten wizerunkowy problem. Jeśli więc nie można zmienić ustaw, bo brak niezbędnej większości w całym procesie legislacyjnym, to można odpowiednio egzekwować już obowiązujące regulacje. W sposób inny, znacznie bardziej restrykcyjny, od obecnej administracji prezydenta Trumpa. Można zdecydowanie bardziej skrupulatnie sprawdzać przestrzeganie prawa, zwłaszcza przez tuzów rynku finansowego, w ramach takich instytucji kontrolnych jak United States Securities and Exchange Commission (SEC), Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC), czy Consumer Financial Protection Bureau. Nic więc dziwnego, że w ostatnich miesiącach kilka wielkich amerykańskich firm finansowych zakończyło swoje spory z regulatorami. A szef Wells Fargo John Stumpf grzecznie wycofał się z kwestionowania podstaw prawnych nałożenia na niego osobistej kary w wysokości 2,5 mln USD za udział w skandalu z fałszywymi kontami. Zamknięcie tych wszystkich spraw jeszcze w obecnych realiach administracyjnych i politycznych pozwoli im skorzystać w przyszłości z zasady res iudicata. W przyszłości, która może być znacznie trudniejsza, jeśli chodzi o relacje podmiot z rynku finansowego – instytucja nadzorująca.

Paradoksalnie czym lepiej ma się obecnie Wall Street, w okresie coraz silniejszego ataku drugiej fali pandemii w USA i prawdopodobnego kolejnego cofnięcia gospodarki amerykańskiej w I kwartale 2021 r., tym większą presję będzie odczuwał Joe Biden, aby wykazać, że dla nowej władzy to Main Street jest ważniejsze.

(Alfred Adamiec – Private Wealth Consulting)