Dobra koniunktura w gospodarce amerykańskiej i rekordowo niskie bezrobocie słabo przekładają się w obecnym cyklu koniunkturalnym na wzrost płac. W poprzednich cyklach nawet przy wyższym bezrobociu presja płacowa była znacznie wyższa, co owocowało również większą inflacją. Obecnie duża część pracowników nie odczuwa znaczącego wzrostu poziomu życia. A sytuacja demograficzna i konieczność podjęcia ważnych kroków w dziedzinie zabezpieczenia emerytalnego powodują, że wkrótce płace mogą zostać obłożone dodatkowym obciążeniem. Oznaczałoby to zmniejszenie – niezbyt pokaźne, ale stale rosnące – dochodu do dyspozycji gospodarstw domowych, tak istotnego parametru dla konsumpcji prywatnej. A ta stanowi zdecydowanie największy komponent amerykańskiego PKB.
Obecnie codziennie średnio 10 tys. Amerykanów przekracza granicę wieku emerytalnego. Nic dziwnego, przecież to pokolenie Baby Boom. Dla dużej części z nich Social Security stanowi jedyne źródło finansowania życia na emeryturze. Ze względu na zmiany demograficzne i obowiązujący repartycyjny system emerytalny (pay-as-you-go) Social Security okaże się częściowo niewypłacalny już za 15 lat. Konieczne jest wdrożenie politycznych kroków już dziś, aby system się nie załamał. Nie zaproponowano bowiem dotąd niczego innego. Podjęte już teraz kroki mogą być niezbyt radykalne, aby nie było konieczności drastycznych podwyżek składek za kilka lat.
Demokraci próbują uczynić tę kwestię jednym z ważniejszych tematów rozpoczynającej się oficjalnie kampanii prezydenckiej i do Kongresu 2020 r.. Już złożyli kilka projektów ustaw w Izbie Reprezentantów. Głównie opierają się one na pomyśle, aby podnieść limit wynagrodzeń od których pobiera się proporcjonalne składki. W USA istnieje analogiczne rozwiązanie do polskiej 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Ale za oceanem planuje się podniesienie limitu, a nie jego zniesienie, jak w Polsce. Podniesienie limitu oznaczałoby, że w większej mierze system oparty byłby na składkach osób bogatszych.
Tak Demokraci próbują odzyskać stracone pozycje wśród mniej zarabiających. Na razie Republikanie opóźniają dyskusję na ten temat w Senacie, ale problem szybko nabrzmiewa. A czym bardziej będzie pogarszała się koniunktura gospodarcza, tym sprawa stanie się ważniejsza, ponieważ to w grupie osób pracujących, którym przysługują świadczenia emerytalne można upatrywać największych przyszłych redukcji zatrudnienia.
W takim świetle nieco mocniejszy wydźwięk ma ostatni raport Morgan Stanley, który wskazuje, że Business Condition Index opracowany przez ten bank zanotował w czerwcu największy w historii spadek, a jego obecny jego poziom jest najniższy od grudnia 2008 r. Dodatkowo Morgan Stanley zwraca uwagę bardzo szerokie spektrum sektorowe radykalnego obniżenia się wskaźnika.
Alfred Adamiec