Po wczorajszej rejteradzie w ostatniej godzinie notowań na GPW „byki” od początku dzisiejszej sesji próbowały odzyskać twarz. Zbyt mocnych argumentów nie miały, jednak lekka poprawa nastrojów na azjatyckich giełdach, a następnie umiarkowany optymizm w Europie udzieliły się warszawskiemu parkietowi. Jednak wigoru wystarczyło indeksowi WIG20 na zaledwie kilka kwadransów. Nieco lepiej prezentował się indeks średnich spółek, jednak sWIG80 niemal od razu rozpoczął obsuwanie się do poziomów z wczorajszego zamknięcia.
Wczorajsze nieco wyższe – od średniej z ostatnich dni – obroty na Książęcej pozwalały żywić nadzieję na rozruszanie handlu akcjami i dziś. Tymczasem „gołębi” wydźwięk (a właściwie dominująca na rynku interpretacja) wypowiedzi szefa FED w Kongresie wygenerowały tylko słaby impuls popytowy na giełdach akcji. Trudno znaleźć w otoczeniu międzynarodowym jakieś poważne czynniki mogące wywołać falę hossy. Powtarzanie jak mantra, że luzowanie monetarne w głównych światowych gospodarkach wspomoże kursy akcji wydaje się truizmem. A zaczyna wręcz sprawiać wrażenie, że pozostaje jedyną nadzieją na uniknięcie kolejnej w ostatnich kwartałach dynamicznej przeceny.
W takiej sytuacji na niektórych rynkach wsparciem dla giełdowych wycen akcji mogą być czynniki lokalne. Warszawski parkiet mógłby również cieszyć się taką charakterystyką. Potrzebny jest jednak napływ krajowego kapitału. A o to bardzo trudno. Raczej widać przeciwstawny wektor. Odpływ kapitału z krajowych funduszy akcyjnych trwa niemal nieprzerwanie od wielu miesięcy. Zmienia się jedynie jego natężenie. Według ostatnich obliczeń analityków DM Trigon w czerwcu po stronie podaży ponownie stanęły OFE. I to te o największych aktywach. Najnowsza projekcja NBP przewiduje sukcesywne spowalnianie naszego wzrostu gospodarczego przez najbliższe 2,5 roku. Jak w takich warunkach być optymistą co do napływu krajowego kapitału na warszawski parkiet?
Ostatnią deską ratunku wydaje się być uruchomienie PPK. Ale czy pracownicy uwierzą w to rozwiązanie, jeśli nie zostanie definitywnie rozwiązana kwestia OFE. Tymczasem dziś Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju poinformowało, że termin przekształcenia OFE został przesunięty o ponad 3 miesiące – do 29 maja przyszłego roku. Na dodatek Rządowe Centrum Legislacyjne wskazało, że pobranie 15% opłaty przy przenoszeniu środków z OFE do IKE ma wątpliwe podstawy prawne i może być niezgodny z Konstytucją, ponieważ byłoby to pobranie podatku niejako z góry przed rzeczywistym osiągnięciem zysku. Gdyby rząd musiał zrezygnować z tej daniny, to cała operacja mogłaby się okazać za mało atrakcyjna z punktu widzenia budżetu i zapał obecnej władzy do rozwiązania problemu OFE mógłby wyraźnie osłabnąć. To z kolei cieniem położyłoby się na wiarygodności – w oczach dużej części społeczeństwa – jakiegokolwiek nowego powszechnego rozwiązania emerytalnego.
A może perspektywy napływu krajowych kapitałów na GPW są dziś tak opłakane, że teraz może być już tylko lepiej?
Alfred Adamiec