Tuzy są spokojne o perspektywy Wall Street na drugie półrocze

Po nadzwyczaj pomyślnym dla amerykańskiego rynku akcji czerwcu, który okazał się najlepszym miesiącem dla Dow Jones Industrial Average od 8. Nawet jednak gdyby najbliższe tygodnie na Wall Street przyniosły lekkie rozczarowanie co do koniunktury giełdowej, czołowe instytucje finansowe operujące na rynku amerykańskim nie widzą poważniejszego zagrożenia do końca tego roku. Dla przykładu analitycy J.P. Morgan uważają obawy przed ewentualną recesją w USA za przesadzone, traktując wskaźniki makroekonomiczne za zrównoważone, wskazując na solidne fundamenty finansowe spółek oraz politykę wspierającą biznes.
Podobną wymowę ma raport HSBC. Tu oczekuje się poważnego pozytywnego wpływu na gospodarkę amerykańską i globalną dalszej stymulacji monetarnej. Typuje się 2 obniżki stóp procentowych w USA oraz działania innych banków centralnych (Japonii, EBC oraz kilkunastu dużych gospodarek rozwijających się) luzujące politykę pieniężną. Poważnym impulsem dla poprawy sytuacji ma być stymulacja ze strony chińskiego banku centralnego.
Z kolei Goldman Sachs wprawdzie zauważa, że potencjał wzrostowy cen akcji na ten rok raczej się już wyczerpał, tym niemniej prognozuje okolice 3000 punktów dla S&P500 na koniec 2019 r. Analitycy tego banku wskazują, że możliwy jest spadek rentowności amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych do poziomu 1,75%. A tak niskie zyski z papierów dłużnych miałyby zniechęcać do masowego przenoszenia kapitału z rynku akcji na rynek obligacji.
Trudno w tym prognozach doszukać się sygnałów alarmujących o napęczniałym długu federalnym USA, o zbyt wysokiej dźwigni finansowej w wielu sektorach oraz coraz mniejszych możliwościach oddziaływania na gospodarkę poprzez rozluźnienie polityki monetarnej czy fiskalnej (bo i tak jest już bardzo luźna). Nie wspominając już o długoterminowych nierozwiązanych problemach społeczno-ekonomicznych: rosnących dysproporcjach majątkowych, kurczeniu się klasy średniej w krajach rozwiniętych, starzeniu się społeczeństw, rozmijaniu się wymagań pracodawców z umiejętnościami pracowników, zagrożeniem dla środowiska naturalnego itp. Kompleksowe rozwiązanie tych kwestii jest notorycznie odkładane w czasie, a większość uczestników rynków finansowych wygląda na usatysfakcjonowaną pozytywnymi skutkami doraźnych działań. Historia uczy jednak , że jak już przyjdzie kryzys, to skumulują się w krótkim okresie negatywne efekty wieloletnich zaniechań.
Wiele wskazuje na to, że tuzy rynku finansowego zachłysnęły się prostotą praktycznych wniosków wynikających z Nowoczesnej Teorii Monetarnej (MMT). Liczą na zbawczy wpływ dominacji polityki monetarnej nad reformami fiskalnymi i społecznymi. Weryfikacja tezy (pochodzącej z MMT) o praktycznym braku ograniczeń w stymulacji pieniężnej może ich zaskoczyć w równym stopniu jak kryzys 2008/2009 roku.
Alfred Adamiec