Kwestionowanie późnej fazy cyklu
Pomyślny dla akcji amerykańskich rok bieżący pobudza wyobraźnię i zachęca do stawiania coraz odważniejszych, ale ciekawych, tez dotyczących cyklu koniunktury gospodarczej i giełdowej. Dominującą tendencją jest przyjęcie, iż od co najmniej kilku kwartałów mamy do czynienia z późną fazą cyklu koniunkturalnego w największej gospodarce świata. Niesie to ze sobą poważne reperkusje co do potencjału zysku i szacowanego ryzyka inwestycji w najróżniejsze rodzaje aktywów na rynku finansowym. Zgodnie z badaniami PIMCO statystycznie w tej części cyklu wskaźnik Sharpe’a przyjmuje dodatnie wartości jedynie dla towarów/surowców, przynosząc straty zarówno obligacjom, jak i obligacjom wysokodochodowym, a także akcjom. Z kolei pierwsza faza spowolnienia daje statystycznie zarobić i obligacjom, i towarom/surowcom, pogłębiając straty akcji oraz obligacji wysokodochodowych. Jak widać tegoroczne zmiany cen na rynkach nie pasują (albo tylko częściowo pasują) do którejkolwiek z tych faz – wg statystyk PIMCO.
W takiej sytuacji warto może zastanowić się nad słusznością tezy, że Stany Zjednoczone znajdują się obecnie w środkowej fazie cyklu., albo pod koniec fazy ożywienia (!!!) Nieco to szokujące, zważywszy, że obecna tendencja rozwojowa trwa już od 10 lat, ale można znaleźć pewne argumenty popierające taką interpretację obecnego stanu i procesów zachodzących w gospodarce USA. Zwolennicy takiego podejścia zwracają uwagę na relatywnie (w stosunku do poprzednich cykli koniunkturalnych) niewysokie zadłużenie gospodarstw domowych oraz spokojny wzrost cen nieruchomości. Również niezbyt duże przyrosty wydatków o charakterze Capex w latach 2017-2018 wskazywałby na stan daleki od przegrzania koniunktury, tak charakterystyczny dla końcówki cyklu. A już kwestia skupu akcji własnych, to zupełna zagadka. Fundamentalna zasada inwestycyjna przyjmuje, że sens takiej operacji nadaje relatywnie niska wycena akcji na giełdzie z początku fazy ożywienia. Czyżby spółki skupujące swoje akcje w latach 2017-2019 były tak niedoszacowane? Jeśli tak, to znaczy, że od później fazy cyklu koniunkturalnego jesteśmy jeszcze bardzo daleko.
Inni analitycy, jak Jason Hunter z JPMorgan oraz Jurrien Timmer z Fidelity, raczej nie podważają trwania obecnie późnej fazy cyklu, jednak typują, że może ona jeszcze potrwać kilka kwartałów, dając szansę na przyzwoite zyski na rynku akcji w 2020 r. W tych opracowaniach na razie nie pojawiają się żadne prognozy sposobu zakończenia wieloletniej hossy na amerykańskim rynku akcji, chociaż wiadomo, że taki moment musi przyjść. Może dlatego, że a priori zakłada się utrzymanie wtedy odpowiedniej płynności na rynkach finansowych, aby można było spokojnie zredukować ekspozycję na ryzyko w portfelach inwestycyjnych. A w ostateczności na pewno z odsieczą przybędą banki centralne, zapewniając niezbędną płynność finansową. Natomiast teraz lepiej nie dyskutować, co stanie się, gdyby banki centralne okazały się nieefektywne i niewiarygodne. Traktowane są jako ostatnia instancja wsparcia dla sprawnego funkcjonowania rynków, a paradygmat o wystarczającej płynności rynków finansowych – ratowanych w razie potrzeby przez banki centralne – nie może pęknąć jak bańka mydlana.
Lepiej nie budzić upiorów bessy, ani nawet choćby drobnego niedźwiadka. Przecież jest tak dobrze!
Alfred Adamiec
Private Wealth Consulting