Różnice pogłębiają się

Koniec III kwartału przynosi w USA wyraźny rozdźwięk gospodarki realnej z nastrojami na Wall Street. O ile piątkowe dane o wzroście zamówień na dobra trwałe po raz kolejny okazały się lepsze od oczekiwań, o tyle indeks S&P500 (^SPX, 3666.72 -0.06%, News) rozpaczliwie walczy o utrzymanie chociaż części zysków za okres czerwiec-wrzesień. Wprawdzie popyt na dobra trwałe w sierpniu był wyższy od lipcowego zaledwie o 0,4%, ale miesiąc wcześniej nastąpiła skokowa zwyżka aż o 11,7% m/m. Bacznie obserwowany wskaźnik wydatków kapitałowych na dobra inne niż związane obronnością (core capital goods orders), będący probierzem skłonności firm do inwestycji, zwiększył się w sierpniu o 1,9% m/m, po zrewidowanym właśnie w górę odczycie +2,5% m/m w lipcu.

Kończący się kwartał będzie pierwszym, gdy amerykańskie firmy zwiększały wydatki inwestycyjne na maszyny i urządzenia, po pięciu kolejnych kwartałach sukcesywnego spadku. Jednak kolejny IV kwartał 2020 r., niesie ze sobą mnóstwo wyzwań. I to tak dużych, iż Goldman Sachs zdecydował się ostatnio na radykalne obniżenie prognozy wzrostu PKB amerykańskiej gospodarki w ostatnim kwartale bieżącego roku – z 6% do 3%. Głównym powodem zmiany oczekiwań jest niepewność co do losów kolejnej stymulacji fiskalnej. W zaostrzającej się kampanii wyborczej i walce o Biały Dom oraz miejsca w Kongresie ustawa o wsparciu gospodarki i gospodarstw domowych stała się bowiem jednym z głównych pól politycznej bitwy.

A bitwa staje się tym bardziej zażarta, czym mocniej różnicuje się wpływ obecnego ożywienia gospodarczego po wiosennym zamrożeniu gospodarki. Dane za bieżący rok wskazują na bardzo szybkie pogłębianie się różnic w sytuacji finansowej odmiennych grup Amerykanów. Ci, którzy znajdują się w pierwszym kwartylu zarobków (to oznacza ponad 60 tys. USD rocznie zarobków) już w czerwcu wrócili do poziomu zatrudnienia z początku roku, mimo spadku zatrudnienia w tej grupie o ok. 12% w kwietniu. Dwa środkowe kwartyle pod względem płac odnotowały na początku pandemii spadek zatrudnienia aż o 22%, ale obecnie poziom zatrudnienia jest niższy o ok. 6% od tego z początku roku. Natomiast najniższy kwartyl, co w warunkach amerykańskich oznacza roczne zarobki poniżej 27 tys. USD, ucierpiał bardzo mocno, ponieważ spadek zatrudnienia w kwietniu sięgnął aż 35%. A obecnie poziom zatrudnienia w tej grupie to zaledwie 85% wartości z końca 2019 r. I, co gorsza, od 8 tygodni zatrudnienie w tej grupie nie rośnie.

Analogiczne dane wskazują na podobne różnicowanie bezrobocia, zarobków, czy niespłacanych długów w zależności od wykształcenia, rasy, czy płci. Dla wielu Amerykanów recesja wcale się nie skończyła skoro nie mogą znaleźć pracy (stopa bezrobocia wśród Afroamerykanów 13%, wśród Azjatów 11%), zużyli wszystkie lub większość swoich oszczędności od wybuchu pandemii (Latynosi 46%, Afroamerykanie 41%) i nie są w stanie zapłacić czynszu za ostatni miesiąc (osoby z wykształceniem podstawowym 24%, z wykształceniem średnim 18%). Pandemia mocniej uderzyła w kobiety na rynku pracy niż mężczyzn, ponieważ były one znacznie szybciej zwalnianie. I nadal stopa bezrobocia wśród kobiet jest nieco wyższa niż wśród mężczyzn.

W takiej sytuacji nic więc dziwnego, że napięcia społeczne w USA rosną. I trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy nie będzie to miało wpływu na gospodarkę i wyceny aktywów finansowych. Co ważniejsze, teraz już chyba mało kto uwierzy, że te problemy uda się w prosty sposób rozwiązać, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A ta wiara części amerykańskiego społeczeństwa utorowała drogę Donalda Trumpa do Białego Domu. Ale czy Joe Biden jest w stanie w ciągu kilku lat uzdrowić sytuację, zmniejszając napięcia społeczne, nie zabijając jednocześnie legendarnego amerykańskiego ducha przedsiębiorczości i kultu pracy?

(Alfred Adamiec – Private Wealth Consulting)