Spektakularne obniżenie się notowań kontraktów terminowych na ropę naftową WTI w ostatnich dniach mijającego tygodnia ponownie zwróciło uwagę inwestorów i spekulantów na ten surowiec. Przełom maja i sierpnia przyniósł bowiem spadek zmienności cen, co zniechęciło pewną grupę spekulantów szukających szybkich zysków na rynkach surowcowych. Doszło nawet do tego, że wolumen obrotu niektórymi instrumentami typu ETF, których cena zależy od ceny surowca, był w wyższy w ostatnich dniach na rynku srebra (Spot: XAGUSD, 18.1100 -0.88%, News, Fut: SI.F) niż na rynku ropy WTI.
Z pewnością nieco rozczarowania obozowi byków przyniosły efekty szybkiej zdalnej konferencji OPEC oraz kilku krajów spoza tego grona. Ustalenia tego gremium nie stanowiły żadnej niespodzianki, a przedłużenie obowiązywania dotychczasowych limitów produkcji najwyraźniej zostało już wcześniej uwzględnione w cenach rynkowych. W takiej sytuacji dominującą rolę zaczęły odgrywać czynniki rynkowe oparte na statystycznej analizie sił popytu i podaży. Oscylatory wskazywały na początku tygodnia silne wykupienie rynku, jednak nie były to jeszcze ekstremalne poziomy, porównywalne z tymi z początku II kwartału 2019 r. wtedy to kończyła się niemal półroczna fala wzrostowa cen „czarnego złota”. Po piątkowej sesji wskazania oscylatorów wyraźnie „schłodziły się”, natomiast indykatory podążające za trendem nadal skłaniają do optymizmu co do hossy na rynku ropy.
W takich okolicznościach decydujące znaczenie w podejmowaniu decyzji, czy wykorzystać bieżącą korektę do zakupów w nadchodzącym tygodniu, czy też poczekać na ewentualny dalszy ciąg ostatnich spadków, odgrywania czynniki fundamentalne. Ciekawy pogląd w kwestii cen ropy naftowej (WTI: CL.F, 40.34 -0.71%, News, Brent: CB.F, 42.86 -0.56%, News) ukazał się w wtorek 9 czerwca. Niewykluczone, że jego publikacja przyczyniła się do ostrej przeceny w czwartek. Goldman Sachs uznał w swej analizie za prawdopodobną przecenę ropy naftowej o 20% od szczytowych poziomów z początku czerwca. Specjaliści banku wskazali na mocne oderwanie się cen spot na rynkach surowców od fundamentów. Dodatkowo zaznaczyli, iż zmiany cen na rynku terminowym ropy naftowej okazały się znacznie mniejsze od wzrostów cen w handlu rzeczywistym surowcem, co jeszcze bardziej skłania do ostrożności inwestorów finansowych. Był to zresztą rezultat gigantycznego – jak na standardowe warunki – efektu contango sprzed kilku tygodni. Teraz ten efekt niemal zupełnie znikł, co normalizuje handel. Ale również daje to świadectwo sceptycyzmu w odniesieniu do potencjału dalszej hossy w notowaniach ropy naftowej. Warto zaznaczyć, że specjaliści innego finansowego giganta – JPMorgan również nie widzą już w tym roku poważnego potencjału wzrostu cen i prognozują zamknięcie grudniowe na poziomach zbliżonych do czerwcowych szczytów.
Rynek ropy naftowej, jako surowca o cyklicznych właściwościach, jest bacznie obserwowany przez ekonomistów. Doszło jednak do bardzo poważnego zaburzenia w handlu ropą po wybuch epidemii w Europie i USA. Chiny, które wcześniej opanowały pierwszą falę pandemii, wykorzystały drastyczny spadek cen surowców do masowego ich zakupu, mimo niskiego jeszcze zapotrzebowania w sferze realnej. Stało się to dokładnie w momencie, gdy zamrażono decyzjami administracyjnymi poważną część gospodarek krajów rozwiniętych. W ten sposób „Państwo Środka” kierowało część środków stymulacyjnych po wybuchu pandemii i tanim kosztem zapewniło sobie poważne zasoby na przyszłe okresy przyspieszania wzrostu. To z kolei budzi wściekłość Donalda Trumpa, niechęć i podejrzenia również z innych stron o nieczystą grę w kwestii jawności informacji i intencji Chin w trakcie rozprzestrzeniania się koronawirusa. W takiej sytuacji nie tylko wzmagają się nastroje antychińskie na świecie, ale również popularność zyskują plany ograniczenia międzynarodowej wymiany handlowej. A to byłby poważny cios dla rynku surowców, ale i dla globalnej gospodarki. Tym trudniejszy do odparowania, że podstawowym uzasadnieniem byłoby zapewnienie bezpieczeństwa dla poszczególnych krajów, czy regionów, jak np. Unia Europejska.
Duża część czynników wpływających na rynek ropy naftowej ma istotne znaczenie dla rynku akcji. I tutaj wyraźnie widać, że wyceny giełdowe uwzględniły już bardzo optymistyczne scenariusze. Tak optymistyczne, że niewiele pozostawiają miejsca na pozytywne niespodzianki. Ale w czasach tak dynamicznych zmian być może – chociaż to mało prawdopodobne po czwartkowym tąpnięciu – Wall Street nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa w pierwszej fazie hossy. Rynek ropy naftowej może być tu papierkiem lakmusowym kolejnych faz rynkowych.