Pośród wielu rodzajów ryzyka ciążącego nad Wall Street na razie jeszcze raczej nie wymienia się zamiany populizmu prawicowego na populizm o lewicowym zabarwieniu. A tym bardziej nie wlicza się go w ramach oszacowania adekwatnej do okoliczności premii za ryzyko. Ten zaś parametr ogrywa niezwykle istotną rolę w wielu modelach wyceny akcji spółki polegających na dyskontowaniu ich przyszłych korzyści finansowych; np. w tak popularnej metodzie zdyskontowanych przepływów pieniężnych (DCF). Zasada jest prosta – czym większe ryzyko, tym wyższą wartość przyjmuje czynnik dyskontujący. Szkoda, iż tak ignoruje się ten rodzaj zagrożeń, bo wspomniane ryzyko ma dosyć wysokie prawdopodobieństwo zmaterializowania się już za niespełna 2 lata – czyli w okresie jak najbardziej podlegającym takiej analizie, która jest przeprowadzana obecnie.
Rezygnacja w ubiegłym tygodniu Tima Sloana ze stanowiska szefa Wells Fargo, wielkiego amerykańskiego holdingu finansowego, po skandalach, jakie wybuchły wokół działalności tej firmy wyzwoliła kolejną falę krytyki. Wiele wskazuje na to, że ustępujący prezes zarządu otrzyma „złoty spadochron” i spokojnie przejdzie na emeryturę z bardzo sutą odprawą. A to działa na wojowniczych polityków wśród Demokratów jak płachta na byka. Zwłaszcza teraz, gdy kampania wyborcza do prawyborów w tej partii zaczyna się coraz mocniej rozkręcać.
Nic dziwnego, że jedna z najmocniejszych kandydatek na prezydenturę senator Elizabeth Warren z Massachusetts zapowiedziała zgłoszenie wkrótce projektu ustawy mającej surowo karać szefostwo wielkich firm za zaniedbania. Kryterium tej wielkości ustaliła na 1 mld USD przychodów rocznie. Według tego projektu bezwzględniej karze więzienia (od 1 roku do 3 lat) miałyby podlegać osoby z zarządu takiej firmy, których zaniedbania miałyby wpływ – i tu warto zacytować – „naruszający prawa finansowe lub prawo do zdrowia lub do bezpieczeństwa lub do ochrony danych osobowych 1% populacji USA lub 1% populacji jakiegokolwiek stanu”. Warunkiem podlegania tym restrykcjom miałby być prawomocny wyrok skazujący, przyznanie do winy podejrzanego, a nawet ugoda między prokuraturą lub organami sądowymi a podejrzanym (specyfika amerykańska) dotycząca wspomnianych czynów.
W środowiskach biznesowych rozległa się powszechna krytyka tych propozycji. Zwłaszcza w odniesieniu do kwestii karania więzieniem sprawców czynów o mocno niedookreślonych przesłankach do uznania ich za przestępcze. Miałoby to bowiem posmak „polowania na czarownice”, które zwłaszcza w czasach kryzysu zaspokoiłoby niskie instynkty części społeczeństwa uzasadniane tzw. „sprawiedliwością społeczną”. Natomiast niewiele miałoby to wspólnego z rzeczywistą sprawiedliwością opartą na twardych zasadach nauki i praktyki prawa.
Opisane propozycje ustawowe wpisują się w cały ciąg postulatów nie tylko senator Warren, ale wielu prominentnych polityków w USA, którzy dążą do zaostrzenia regulacji dotyczących prowadzenia biznesu. Natomiast z drugiej strony te przepisy miałyby zdecydowanie mocniej chronić „zwykłego Amerykanina” przed negatywnym wpływem wielkiego biznesu. Lista lewicowych postulatów jest znacznie obszerniejsza. Otwarcie mówi się już o wprowadzeniu dodatkowego podatku finansującego powszechną ochronę zdrowia, a kwestią czasu pozostaje postulat podniesienia płacy minimalnej. Na razie te pomysły nie mają żadnych szans na realizację w amerykańskiej legislaturze. Jeszcze kilka lat temu zostałyby wręcz zignorowane wzruszeniem ramion jako skrajnie lewicowe. Problem w tym, iż obecnie takie rozwiązania stały się postulatami głównego nurtu ideologicznego Demokratów. A wybory prezydenckie i parlamentarne w USA już za 19 miesięcy.
Wobec takiej politycznej rzeczywistości nieodparcie nasuwa się pytanie: czy trzeba już dziś przekalibrować wskaźniki ryzyka w różnych modelach wyceny amerykańskich akcji, czy jest jeszcze na to czas?
Alfred Adamiec