Znacznie bliżej schematu

Na przekór pierwszym bardzo pomyślnym dwóm wrześniowym sesjom giełdowym cały miniony tydzień zakończył się sromotną porażką obozu optymistów na rynku akcji. Na dobrą sprawę to trudno określić to wielkim zaskoczeniem, ponieważ opinie o przegrzanym rynku amerykańskich akcji mnożą się już od kilku tygodni. Kwestią czasu pozostawało tylko zaistnienie pretekstu do rozpoczęcia korekty spadkowej. Mogła ona równie dobrze rozpocząć się zarówno w połowie sierpnia, jak i w końcu września. I właściwie trudno określić, co stało się główną przyczyną złamania cen na rynku akcji akurat w czwartek 3 września. Czy zbliżający się długi weekend w związku z amerykańskim Świętem Pracy? Czy może nagłośnienie wielkich długich pozycji japońskiego Softbanku na rynku pochodnych na ceny wybranych gigantów notowanych na Nasdaq?

Tak, czy inaczej efektem odwrotu popytu i wzmocnienia podaży stało się mocne cofnięcie hossy na Wall Street. Najmocniej odczuwalne wśród spółek nowoczesnych technologii, ale pogarszające nastroje również w innych segmentach rynku akcji. Dla przykładu Russell 2000, który już od wielu tygodni z coraz większym trudem pełznął w kierunku odrobienia tegorocznych strat, błyskawicznie oddał w sumie aż 6% swojej wartości w czwartek i na początku piątkowej sesji. Jak widać wzrosty kursów akcji w ostatnich miesiącach są bardzo selektywne, ale spadki dotykają już szerokiego spektrum rynku.

Mamy przed sobą na Wall Street wolny od sesji poniedziałek, co daje trochę więcej czasu na ochłonięcie i nabranie dystansu do gwałtownego wzrostu zmienności cen. Na szczęście dla analityków i strategów inwestycyjnych rynki innych aktywów zachowywały się ostatnio dosyć spokojnie, może poza USD oraz ropą naftową. Jest więc nieco czasu na przyjęcie różnych założeń i scenariuszy na najbliższe tygodnie. Już obecnie słychać wiele opinii, że mieliśmy (i chyba nadal będziemy mieć, ale w krótkim okresie) zdrową korektę wcześniejszych wzrostów cen, chłodzącą rynek i dającą podstawy do kolejnej fali hossy już za kilka tygodni. Inny pogląd preferuje następujący scenariusz: obecnie lekkie cofnięcie i trend horyzontalny, ale na poziomie nieco niższym od tego z wakacyjnych miesięcy. Aż do czasu rozstrzygnięcia w listopadowych wyborach prezydenckich i parlamentarnych w USA

Zdecydowanie najrzadziej obecnie przebijają się głosy wskazujące na możliwość rozpoczęcia już tej jesieni wielkiej długiej bessy, znajdującej swoje dno na rynku akcji znacznie poniżej tegorocznego marcowego dołka. Ten scenariusz wydaje się dziś wręcz bardzo mało prawdopodobny, ale nie niemożliwy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że zwłaszcza w USA zachowanie rynku akcji oraz okoliczności temu towarzyszące sytuują nas coraz bliżej klasycznego schematu warunków rozpoczęcia wielkiej bessy. Do tych czynników można zaliczyć głównie: wąski rynek wzrostowy z koncentracją popytu na największych spółkach, słaba reakcja gospodarki realnej na bezprecedensowy w swej skali zestaw stymulacji, irracjonalna wiara w omnipotencję banków centralnych w zakresie podtrzymania płynności rynkowej, kumulacja zagrożeń gospodarczych ze strony polityki, spójności społecznej, relacji międzynarodowych oraz zagrożeń naturalnych, a także rosnąca nieufność społeczna w stosunku do rządów, firm, organizacji międzynarodowych oraz innych ludzi.

Zestaw takich czynników, to piorunująca mieszanka. Na razie jest on jeszcze neutralizowany przez niezłe bieżące dane gospodarcze i przemożną chęć ludzi powrotu do życia, jak w czasach przed rozprzestrzenieniem się koronawirusa. Ale to tylko idealizowanie sytuacji sprzed roku, czy dwóch. Pandemia tylko uwypukliła i wzmocniła negatywny efekt wielu poważnych problemów USA i innych krajów. I liczenie, że z wirusem będzie tak, jak z przysłowiową wyprowadzoną z domu kozą (ze starego dowcipu) jest chyba hiperoptymizmem. Potrzebne są fundamentalne zmiany w wielu obszarach społecznych i gospodarczych. Dla wielu trudne, nawet bolesne, ale niezbędne, aby po pewnym czasie znów można było wrócić na ścieżkę długotrwałego rozwoju. Jednak doświadczenie i klasyczne schematy uczą, że najczęściej takie fundamentalne zmiany są możliwe dopiero w trakcie oraz po głębokim i długim kryzysie. A kilkutygodniowe zamrożenie części gospodarki na wiosnę bieżącego roku i lekkie długotrwałe osłabienie kilku jej gałęzi w dłuższym okresie z pewnością nie można określić mianem takiego poważnego, generującego fundamentalne zmiany, kryzysu.

(Alfred Adamiec – Private Wealth Consulting)