Zaniechania czasami kosztują bardzo dużo
W ostatnich dniach na GPW można było zauważyć oznaki powrotu do rzeczywistości. Początek dzisiejszej sesji okazał się dosyć obiecujący dla sił popytu. Jednak dalsza część dnia przyniosła rozczarowanie. Słabość dzisiejszego odbicia w górę, po kilkudniowych spadkach kursów, może zapowiadać definitywne zakończenie wrześniowo-październikowej korekty wzrostowej w dominującym od kwietnia trendzie spadkowym na GPW.
Makroekonomiczne otoczenie zdecydowanie nie sprzyja rynkowi akcji. A prognozy międzynarodowych instytucji nie skłaniają ani do nadmiernego optymizmu, ani do napływu zagranicznego kapitału na polski rynek. Wbrew świetlanej przyszłości zarysowanej w programie typu „aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej” październikowa prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego skłania do ostrożności. Według tego opracowania już w przyszłym roku nasz PKB wzrośnie tylko o 3,1%, co byłoby rezultatem słabszym niż w wypadku następujących krajów europejskich: Albanii, Bułgarii, Węgier, Mołdowy, Rumunii, Serbii, Irlandii i Malty. A prognoza na 2024 r. obniża nasze tempo wzrostu już tylko do 2,5%. Natomiast według tej projekcji MFW inflacja w przyszłym roku miałaby kształtować w okolicach górnego ograniczenia pasma wahań wokół celu inflacyjnego NBP, czyli 3,5%. W razie spełnienia się tych prognoz znacznie trudniej byłoby uzasadnić, że „ludziom żyje się dostatniej”, a inwestycje w polskie przedsiębiorstwa mają bardzo atrakcyjne parametry potencjalnego zysku do ponoszonego ryzyka.
Inny cios dla naszego rynku kapitałowego pochodzi ze strony informacji o postępach w programie PPK. Jak się okazuje, prawdopodobnie nawet połowa uprawnionych pracowników z największych firm nie zdecydowała się oszczędzać w tym planie. A inne szacunki wskazują, że może to być tylko 40% uprawnionych w tej grupie. Co prawda osoby odpowiedzialne za wdrożenie tego programu wskazują na to, iż przy tak niskiej skłonności do oszczędzania, nieszczęsnej historii „rozbioru” OFE oraz powszechnej u Polaków nieufności do rynku kapitałowego, to i tak przyzwoity wynik. Ale to dosyć powierzchowna ocena przyczyn. Można raczej przypisać taki wynik pierwszej tury programu PPK wieloletnim zaniedbaniom i zaniechaniom władz (ze wszelkich możliwych opcji politycznych) w dziedzinie skutecznej edukacji ekonomicznej oraz propagowania akumulacji polskiego kapitału poprzez zachęty do długoterminowego inwestowania zamiast bieżącej konsumpcji. A słaby start PPK, to zapewne nie ostatni koszt jaki poniesiemy – jako społeczeństwo – za wspomniane zaniechania. Dalsze koszty mogą być znacznie wyższe.
Alfred Adamiec
Private Wealth Consulting