Koronawirus znowu rządzi

Ubiegły tydzień przyniósł sporo nowych informacji, zarówno w sferze makroekonomicznej jak społecznej. Rozluźnienie obostrzeń przynosi efekt w postaci większej liczby zachorowań, a spływające dane zaczynają w pełni pokazywać, że koronawirus zebrał spore żniwo również w realnej gospodarce.

 

Wbrew oczekiwaniom pandemia nie odpuszcza lecz atakuje ze zdwojoną siłą. Choć przypuszczano, że dopiero jesienią nadejdzie druga fala, to w niektórych krajach już teraz niepokojąco rośnie ilość zachorowań. Tym samym pod koniec lipca na świecie odnotowano największe ilości zachorowań od początku wybuchu pandemii. I choć w Stanach, które ponownie zaczęły wprowadzać częściowe ograniczenia, liczba dziennych zachorowań spada, to np. w Brazylii i Indiach cały czas mamy niebezpieczne wzrosty. Również w Europie w niektórych krajach ponownie rośnie liczba zachorowań. Na razie wprawdzie nikt nie zdecydował się na powtórne zamknięcie gospodarki, ale wyraźnie widać, że poluzowanie obostrzeń nie wychodzi na dobre. Co ciekawe rynki chyba przyzwyczaiły się do zagrożenia epidemiologicznego i inwestorzy nie bardzo przejmują się powyższymi informacjami. Zdecydowanie lepiej działają na nich informacje o pozytywnych wynikach badań na szczepionką. Pozytywnie również zadziała na rynek informacja o kolejnym pakiecie stymulującym który ma wesprzeć gospodarkę amerykańską.

 

Kolejnym, ważnym wydarzeniem poprzedniego tygodnia było posiedzenie FOMC. Wprawdzie nie spodziewano się żadnych radykalnych zmian w prowadzonej obecnie polityce monetarnej USA, ale zawsze inwestorzy przyglądają się z uwagą komunikatom płynącym po posiedzeniu. To co najważniejsze FED utwierdził inwestorów w tym, że polityka ultra niskich stóp procentowych będzie utrzymywana co najmniej do końca 2021 roku. Nikogo nie dziwi już fakt, że informacje te wskazują na bardzo złą sytuację gospodarki, a inwestorzy traktują ją jako dobrą wiadomość. O tym, że w USA nie jest dobrze świadczy chociażby wstępny odczyt PKB za drugi kwartał. Annualizowany odczyt wyniósł -32,9% i prawdopodobnie był to najniższy odczyt od czasów wielkiego kryzysu. Również na rynku pracy nie jest kolorowo. Po rekordowych odczytach w maju wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, kolejne tygodnie przynosiły systematyczny spadek. Ostatni odczyt wskazał ponowny wzrost.

 

Parząc na pozostałe dane płynące ze światowych gospodarek też nie wygląda to różowo. PKB Niemiec w drugim kwartale spadło o 10%, we Francji ten spadek wyniósł 13,8%, a w Hiszpanii aż 18,5%. W całej strefie Euro PKB skurczyło się w drugim kwartale o 12,1%. W Europie mamy do czynienia również z deflacją albo niewielką inflacją. Niestety w naszym kraju obserwujemy nadal wysoką inflację. Choć wstępnie w lipcu ceny spadły o 0,1% to w całym roku wzrost wyniósł 3,1%. Z dużym prawdopodobieństwem to właśnie te wszystkie odczyty przeważyły o gwałtownym pogorszeniu nastrojów. Pomimo dobrego początku tygodnia większość indeksów zakończyła go na minusach. DAX stracił 4,09%, CAC40 3,49%, a FTSE100 spadło o 3,69%. Na tym tle nasza giełda wypadała całkiem przyzwoicie. WIG20 stracił 2,36%, mWIG40 2,26%, a sWIG80 2,00%. Królem tego tygodnia było niewątpliwie złoto. Cena uncji zbliżyła się do 2000 dolarów, w między czasie pokonując historyczny szczyt z 2011 roku. Warto jednak zaznaczyć, że wzrostowi cen złota towarzyszysz słabnący dolar, co powoduje, że inwestorzy niedolarowi nie korzystają tak mocno ze wzrostu cen złotego kruszcu.

 

Piotr Banasiewicz, Private Wealth Consulting.