Pupil inwestorów w USA, sektor nowoczesnych technologii reprezentowany przez Nasdaq (^NDQ, 12377.18 +0.23%, News), zaliczył właśnie najgorszy tydzień od marca. To jeszcze niezbyt duży problem, ponieważ nawet tak słaby początek września uszczknął tylko niewielką cząstkę z sześciomiesięcznych wzrostów. Spadki kursów akcji dotknęły również szeroki indeks S&P500 (^SPX, 3666.72 -0.06%, News) oraz mniejsze spółki z Russell 2000. Nie popsuło to w jakiś zdecydowany sposób nastrojów giełdowych, ponieważ były to wręcz wyczekiwane „zdrowe korekty spadkowe”. Ale już mglista najbliższa przyszłość i ogromnie niepewna perspektywa na przyszły rok mogą stanowić poważne wyzwanie dla inwestorów.
Nadal nie widać solidnych podstaw do oceny, czy gospodarka amerykańska będzie się dźwigać z najgwałtowniejszego w historii załamania według kształtu litery V. Czy może W? – co oznaczałoby kolejne przejściowe, ale poważne kłopoty. Nie brak głosów, że czeka nie tylko USA, ale gospodarki wielu innych krajów, odbicie po recesji w kształcie znaku pierwiastka. Czyli po szybkim wzroście nadejdzie długotrwała stagnacja, jako efekt uboczny nie tylko samej pandemii, ale i środków zaradczych zastosowanych przez rządy oraz banki centralne.
Pojawiły się jednak opinie, iż najtrafniej kształt odreagowania gospodarki oddaje litera K. Po niemal zgodnym dla całej gospodarki, ostrym ograniczeniu działalności, część branż bardzo szybko odżywa i wręcz rozwija się lepiej niż wcześniej. Klasyczny przykład stanowi biznes informatyczny, czy handel w sieci. To ta część litery idąca skosem w górę. Jednak nie brak sektorów pogrążających się w zapaści. I to mimo najróżniejszych form pomocy. W USA należą do nich wielkopowierzchniowe centra handlowe, szeroko pojęta rozrywka, linie lotnicze, sektor nieruchomości biurowych. To dolne rozgałęzienie litery K.
Co istotne, ten kształt oddaje nie tylko zróżnicowanie branżowe, ale i społeczne. Część populacji, w tym emerytowani „Baby Boomers”, mając odpowiednio ulokowane oszczędności i stałą emeryturę, jeszcze się bogaci na kryzysie. A to dzięki ponownemu wzrostowi cen domów, obligacji i akcji. Oczywiście powiększają się, i to szybko, majątki krezusów. Już teraz 1% najbogatszych Amerykanów posiada ponad połowę wszystkich akcji spółek publicznych w USA. Każda kolejna fala wzrostów jeszcze zwiększa ich udział w tym „torcie”. Natomiast liczna rzesza, zwłaszcza młodych, słabo wykształconych ludzi, widzi coraz więcej problemów na horyzoncie. Z długotrwałym bezrobociem na czele.
Część amerykańskich analityków twierdzi, że ten rozdźwięk między dynamiką zmian w branżach i grupach społecznych już za 2-3 kwartały zniknie lub przynajmniej zmniejszy się. Niewykluczone. Ale zbyt wiele czynników podpowiada, że nie przyjdzie to tak łatwo. I że potrwa znacznie dłużej niż rok. A po drodze będziemy mieć wysyp bankructw w wielu sektorach i poważne problemy społeczne na wielu płaszczyznach.
(Alfred Adamiec – Private Wealth Consulting)