Pochodne wskazują na duży ruch

Podpisanie przez USA i Chiny umowy pierwszej fazy uzgodnień handlowych nie wywołało reakcji rynków finansowych na zasadzie „kupuj oczekiwania, sprzedawaj fakty”. Albo raczej: nie wywołała reakcji, która odzwierciedliłaby się w dynamicznej zmianie cen aktywów finansowych. Nadzieje na poważny pozytywny wpływ tej umowy dźwigały ceny instrumentów o większym ryzyku już od kilku miesięcy. Teraz więc chyba trudno będzie oczekiwać, aby mógł to być istotny czynnik wspierający dalsze zwyżki kursów. Trzeba będzie na dalszą część roku poszukać innych filarów hossy na Wall Street.

 

Jednym z takich optymistycznych sygnałów ekonomicznych może okazać się stosunkowo wstrzemięźliwa w 2019 r.  postawa inwestorów co do zakupów akcji amerykańskich spółek. Ciekawe, bo przekrojowe dane dotyczące zachowania inwestycyjnego poszczególnych grup swoich klientów opublikował Bank of America. Mimo pokaźnych wzrostów kursów w pierwszym i ostatnim kwartale ubiegłego roku generalnie inwestorzy indywidulani więcej pieniędzy wycofali z rynku niż wpłacili. Średnio wypływ netto kapitału z rynku akcji dla tej grupy wyniósł nieco ponad 0,5 mld USD tygodniowo. Instytucje finansowe i fundusze hedgingowe zakończyły cały rok ze zrównoważonymi napływami i wypływami środków, chociaż w końcu 2019 r. to one zdecydowanie kupowały akcje. Skąd więc te wzrosty cen? Ponownie kluczową rolę odegrał skup akcji własnych, chociaż w znacznie niższej wielkości niż w roku poprzednim. Korporacje będące klientami banku w ubiegłym roku średnio kupowały netto akcje o wartości 1,7 mld USD tygodniowo.

 

Również ankiety nastrojów inwestycyjnych Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych nie wykazują jakichś hurraoptymistycznych wartości, ponieważ grupa „byków” stanowi zaledwie 37%, czyli minimalnie mniej od wieloletniej średniej. Skoro indywidualni inwestorzy nie kupowali w ubiegłym roku i są sceptyczni nawet teraz, to może za miesiąc-dwa zaczną gonić niewykorzystane okazje na Wall Street. Z kolei analitycy instytucji finansowych uważają, że prawdopodobnie słabsze wyniki amerykańskich spółek za IV kwartał 2019 r. (mediana oczekiwań wskazuje na średni spadek zysków o około 0,7% r/r)  nie będą zaskoczeniem, a rynek skupi się raczej na pozytywnych prognozach wyższych zysków na 2020 r.

 

Pesymiści z kolei wskazują na sukcesywne kumulowanie się czynników ryzyka dla Wall Street, bo takie wydarzenia, jak podpisanie umowy pierwszej fazy, czy deeskalacja konfliktu USA-Iran, zapewniają – według nich – tylko krótkotrwałą chwiejną i kruchą równowagę. A spadek zmienności w pobliże kilkunastomiesięcznych minimów przy jednoczesnym biciu rekordów na Wall Street, to wymarzone miejsce do rozpoczęcia poważniejszej korekty spadkowej.

 

Zdanie są mocno podzielone co do kierunku ruchu. Ale poważny wzrost w ostatnich kilku dniach liczby opcji out of the money na indeks S&P500 – i to zarówno put, jak i call – sugeruje rosnące oczekiwania co do większego zakresu zmian cen akcji amerykańskich. Dla porównania: w godzinach szczytu napięcia między Iranem a USA na początku bieżącego roku obrót tymi opcjami nie odbiegał od średniego w ostatnich miesiącach.

 

 

Alfred Adamiec

Private Wealth Consulting