Jesienne przebłyski ciepła i słonecznej pogody są naznaczone mgłami i wilgocią, a w powietrzu czuje się nadchodzące chłody. Dlatego wyże, które przynoszą poprawę pogody na jesieni nazywane są zgniłymi. Przychodzą po ciepłym lecie, są urozmaiceniem w okresach słoty, ale i tak po nich nastąpią zimowe dni. Być może i z wyżami, ale o innym charakterze.
Zachowanie akcji amerykańskich we wrześniu i październiku jak ulał pasowało do określenia wziętego z meteorologii – zgniły jesienny wyż. Niby indeksy pobiły historyczne szczyty, niby nastroje wśród inwestorów poprawiły się, niby są przesłanki do kontynuacji wzrostów cen. Ale wszystko to jakieś takie mgliste, bez entuzjazmu, z dużą rezerwą. I chłodem wieje. A ten chłód, ekonomiczny oczywiście, pochodzi z całego szeregu twardych danych z amerykańskiej gospodarki. Wstępne odczyt za III kwartał 2019 r. wskazał wprawdzie na szybsze tempo wzrostu PKB niż oczekiwał tego rynek, ale jego struktura jest jeszcze bardziej ryzykowna dla utrzymania ekspansji. Jedynym pozytywnym komponentem okazała się bowiem konsumpcja prywatna. Zarówno inwestycje, jaki eksport netto oraz zmiana zapasów wniosły wartości ujemne do zmiany PKB. A nastroje konsumentów zaczęły mocniej falować w ostatnich miesiącach. Co może być oznaką przesilenia w trendzie rosnącego od dłuższego czasu optymizmu.
Rzut oka na sektorową strukturę ostatniej falki wzrostowej na Wall Street (trudno to nazwać prawdziwą falą hossy) wskazuje dobitnie na nienaturalność zwyżek i wątpliwe perspektywy trwałego utrzymania obecnych , nie wspominając o wyższych, poziomów indeksów. Zdecydowanie dominowały spółki z grona tych bazujących na wartości, a relatywnie słabo spisywały się spółki agresywne, z segmentu wzrostowych. Tak raczej nie ustanawia się nowych rekordów giełdowych. A tym bardziej taka struktura zwyżki nie zapowiada nowej fali hossy. Wymęczone wspięcie się na historyczne szczyty odbyło się na fali nadziei na skuteczną stymulację monetarną ze strony FED i załagodzenie sporów handlowych. A w obydwu wypadkach oczekiwania chyba zdecydowanie przerastają realne możliwości. Przynajmniej w obecnych warunkach.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że ewentualne podpisanie przez USA częściowej umowy handlowej z Chinami oznaczałoby złamanie jednej z podstawowych zasad negocjacji: nigdy nie zawieraj porozumienia częściowego, gdy udało się wynegocjować zaledwie część istotnych warunków, bo pozbawiasz się w ten sposób zmiennych negocjacyjnych. Amerykanom nie udało się zmusić Chińczyków do ustępstw w najważniejszych kwestiach – ochrony praw intelektualnych i transferu nowoczesnych technologii. Dalsze naciski na Państwo Środka – po podpisaniu częściowej umowy handlowej – skazane są na znacznie mniejszą skuteczność. A negocjacje w sprawie tych kluczowych tematów będą jeszcze trudniejsze. Chyba, że Trump zmieni zdanie (być może z dnia na dzień) i wycofa się z osiągniętego porozumienia. Przecież nie raz dokonywał już takiej wolty…
Opieranie optymizmu inwestycyjnego na tak kruchych podstawach, jak tylko nadzieje na poprawę, wydaje się mocno ryzykowne. Ignoruje bowiem obecny szeroki obraz gospodarki i jej słabości strukturalne. W zaistniałej sytuacji prawdziwy zdrowy wyż giełdowy zapewne pojawi się na Wall Street dopiero po wcześniejszym pogorszeniu aury. I meteorologicznej, a co ważniejsze – rynkowej. Być może do tej trwałej poprawy wcale nie trzeba będzie czekać do wiosny. A zimowe wyże bywają bardzo przyjemne. Ale towarzyszy im zazwyczaj mróz.
Alfred Adamiec
Private Wealth Consulting