Ekonomiczny tuning

Pojęcie wyżyłowania jakiejś konstrukcji lub jej wysilenia jest znane głównie w świecie motoryzacji. Przy użyciu anglojęzycznej terminologii brzmi to nieco bardziej elegancko ( i światowo!) – tuning. Wprawdzie to słowo oznacza również dopasowanie do indywidulanych potrzeb użytkownika, ale raczej kojarzy się z działaniami zmierzającymi do maksymalizacji osiągów silnika z danej jego pojemności, albo szerzej – z danej wielkości jednostki napędowej. Cel ten zostaje osiągnięty, ale wiążą się z tym koszty. Te oczywiste, natychmiast odczuwalne, to koszty samej operacji technicznej. Jednak mogą pojawić się dużo wyższe koszty pośrednie. Droższa będzie eksploatacja samochodu (np. większe zużycie oleju silnikowego), ale również mniejsza trwałość najróżniejszych części podrasowanego silnika. Choćby z uwagi na zmianę częstotliwości drgań własnych poszczególnych elementów. Co więcej zamiana niektórych ze zużytych części może okazać się bardzo trudna, wymagająca dodatkowych zabiegów. I bardzo droga.


W odniesieniu do rynków finansowych często występuje tzw. przeoptymalizowanie parametrów algorytmów inwestycyjnych opartych na ilościowych danych historycznych. Optymalizacja systemów inwestycyjnych odpowiada właśnie takiemu udoskonalaniu silnika samochodu. Jeśli zbyt mocno próbuje się „wyżyłować system” na podstawie danych z przeszłości, tym większe rozczarowanie może czekać przy zastosowaniu tego algorytmu w obecnych warunkach. Bardzo prawdopodobne, że nawet niewielka zmiana w warunkach zewnętrznych dla rynku spowoduje poważne rozminięcie się wyników systemu inwestycyjnego z oczekiwaniami.


Wiele wskazuje na to, że światowi sternicy polityki fiskalnej i monetarnej, z podkreśleniem roli USA, doprowadzili właśnie gospodarkę i rynki finansowe do takiego stanu wyżyłowania. A to oznacza, że wycisnęli poprzez stymulację fiskalną (obniżka podatków w USA bez ograniczania wydatków budżetowych) i niemal nieustającą stymulację pieniężną (krótki okres zacieśniania polityki przez FED okazuje się być wręcz epizodem) wszystko, co można było w tych warunkach zrobić. Zamiast poważnych i odważnych reform strukturalnych przygotowujących świat na wyzwania demograficzne, migracyjne, ekologiczne i wiele innych  mamy próby utrzymania na siłę jakiegokolwiek wzrostu gospodarczego. Obarczone do tego zużywaniem bez opamiętania wszelkich rezerw – społecznych, przyrodniczych i ekonomicznych. Z rezerwą zaufania do instytucji publicznych na czele.


W takiej sytuacji system ekonomiczny, zarówno amerykański, jak i szerzej – globalny, są obecnie bardzo wrażliwe na wszelkie zaburzenia warunków zewnętrznych. A takimi zaburzeniami mogą okazać się zarówno koronawirusy, jak i anomalie klimatyczne (powodujące istotne ryzyko skoku inflacji produktów żywnościowych), a także wzrost nastrojów populistycznych, kryzys demokracji, konflikty międzynarodowe i wewnętrzne – na tle coraz większych podziałów społecznych.


Dotychczasowa polityka amerykańska, sterowana kalendarzem wyborczym, wydaje się dążyć do dalszej optymalizacji systemu ekonomicznego w bieżących warunkach. Prezydent Trump zapowiedział nawet przygotowywanie kolejnych „wspaniałych umów” i obniżek podatków. Jednak nawet niewielkie odchylenie od oczekiwań co do uwarunkowań zewnętrznych, jak problemy Chin z realizacją pierwszej fazy umowy handlowej (choćby z powodu pandemii koronawirusa), może obnażyć poważne koszty uboczne dotychczasowych działań. A wtedy nawet kolejny dodruk dolarów przez FED i obniżka podatków nie uspokoją drgań „stiuningowanej” gospodarki. A tym bardziej rynków finansowych.


Alfred Adamiec

Private Wealth Consulting