Temat staje się gorący.

Chińskie problemy z epidemią koronawirusa uwypukliły pewne słabości współczesnego świata w kwestii ochrony zdrowia. Głębsza analiza sytuacji w Państwie Środka wskazuje, że to aż dziwne, iż tego typu zdarzenie miało miejsce dopiero pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Taki, lub analogiczny, rozwój wydarzeń już dawno powinien wydawać się wielce prawdopodobnym efektem modelu chińskiej gospodarki, struktury społecznej, ustroju politycznego i dziedzictwa kulturowego. W szalonym pędzie do jak najwyższego wzrostu PKB Chińczycy opierali się na masowej taniej pracy wielkich rzesz robotników. Ludzi, którzy w dużej mierze pochodzili ze wsi. Zostali stłoczeniu w miastach gigantach, aby ich niskie płace wystarczały na utrzymanie i odkładanie jakichś oszczędności. Aby zachować kontakt z rodziną często muszą oni dużo podróżować. W niemiłosiernym tłoku zazwyczaj. Poziom opieki opiekę zdrowotnej przeciętnego pracownika daleko odbiega od warunków europejskich, czy amerykańskich. Podobnie zresztą jak standardy sanitarne. W dodatku system polityczny skutecznie zniechęca do zgłaszania jakichkolwiek uwag o niepokojących zjawiskach, aby nie psuć propagandowego obrazu pełnego sukcesów Państwa Środka. Czy w takich okolicznościach wybuch epidemii w jedenastomilionowym Wuhan i rozwleczenie jej po całych kraju, a nawet za granicę, to naprawdę „dopust boży”? A może po prostu nieuniknione skutki tego, co dzieje się w Chinach od kilku dekad?

 

Temat opieki zdrowotnej już staje się gorący. Nie tylko na rynkach finansowych, gdzie jest omawiany ze względu na wpływ epidemii koronawirusa na gospodarkę globalną. Ale również na scenie politycznej – z uwagi na nabierającą wigoru kampanię prezydencką w USA. A ta może stanowić zdecydowanie poważniejszy impuls dla zmian notowań na rynkach finansowych. Powszechny proces starzenia się społeczeństw oraz rozwój nowoczesnych metod leczenia i technik medycznych powodują, iż kwestia dostępności do usług medycznych – zwłaszcza w sensie ekonomicznym – staje się jednym z najpoważniejszych tematów politycznych. Tymczasem w kwitnących gospodarczo, przynajmniej według Donalda Trumpa, Stanach Zjednoczonych aż 1/3 osób pracujących jest zadłużona z powodu wydatków na ochronę własnego zdrowia. A z tego ponad 28% na kwoty powyżej 10 tys. dolarów. Istotne, że ci ludzie są zazwyczaj ubezpieczeni, a długi powstają w wyniku konieczności pokrywania kosztów usług medycznych, których ubezpieczenie nie pokrywa.

 

Wskaźnik inflacji konsumentów USA lekko przekracza 2,5% r/r. Jednak w ubiegłym roku koszty opieki zdrowotnej wzrosły w tym kraju aż o 4,6%. Według danych Bureau of Labor Statistics, to najwyższy skok tych cen od 12 lat. Przy średnim wzroście płac o około 3% wydatki tego typu zaczynają ciążyć coraz bardziej domowym budżetom. Nic dziwnego więc, że liderzy lewego skrzydła Partii Demokratycznej – Berni Sanders i Elizabeth Warren – proponują wprowadzenie planu „Medicare for All”, który wyeliminowałby dodatkowe opłaty za świadczenia medyczne. Skąd wziąć na to pieniądze? Budżet ma chroniczny deficyt. I to mimo zapewnień Trumpa, że jego reforma podatkowa sama sfinansuje się. Aby sfinansować ten plan trzeba więc podnieść niektóre podatki. I tu Sanders, lider sondaży wśród Demokratów, nie owija w bawełnę. Zapłacą ci bogatsi, również poprzez opodatkowanie zysków kapitałowych. A także korporacje, wydające pokaźną gotówkę na skup akcji własnych. Nawet bliższy centrum politycznego miliarder Michael Bloomberg, ubiegający się o nominację Demokratów, zawarł w swym programie propozycję opodatkowania w wysokości 0,1% każdej transakcji finansowej. I on przyznaje, że kasa państwa jest pusta, oczekiwania społeczeństwa wysokie, a poziom nierówności majątkowej zagraża spójności i spokojowi społecznemu.

 

Zdrowie jest priorytetem dla wielu wyborców. Strach przed epidemią z Chin jeszcze bardziej rozgrzewa przedwyborcze dyskusję na temat ekonomicznych aspektów ochrony zdrowia. To może zaważyć na politycznych wyborach (zresztą nie tylko w USA), a w konsekwencji na notowaniach najróżniejszych instrumentów finansowych.

 

 

Alfred Adamiec

Private Wealth Consulting